19 czerwca 2011
Dziś w planach podbój najwyższej przełęczy w Eurpie: Col de l'Iseran 2770 m n.p.m. Pogoda rano trochę postraszyła deszczem - ale potem pięknie się rozpogodziło i ruszyliśmy autkiem do góry.
Poprzednie dwa dni przez deszcz i niską podstawę chmur sprawiły, że w ogóle nie czuliśmy, że jesteśmy w środku gór: teraz mogliśmy podziwiać Alpy w całej swojej krasie. Co rusz buzie nam się otwierały z wrażenia na piękne widoki i co chwila żądałam zatrzymania samochodu i wyskakiwałam z aparatem. I tak mam wrażenie, że żadne zdjęcia nie oddadzą tych niesamowitych panoram.
Na przełęczy chciało nas wywiać - więc tylko na chwilkę wyskoczyliśmy z aut na cyknięcie pamiątkowej fotki i ruszyliśmy dalej w kierunku Col du Galibier, 2645 m n.p.m. Tam wyjęliśmy na chwilę z aut chłopaków - wiatr był dalej nieprzyjemny.
Po drodze zaliczyliśmy niesamowity postój - cóż jeśli ktoś na hasło "Alpy" widzi zieloną łąkę kolorową od kwiatów, w oddali szumiący strumień, a dookoła ośnieżone szczyty - to w takim właśnie miejscu dokładnie się zatrzymaliśmy i zrobiliśmy piknik.
Wieczorem dotarliśmy do miejscowości Petit Liou- położonej nad bardzo malowniczym jeziorem Lac de Serre-Ponçon. Po dłuższych poszukiwaniach campingu, który mieścił się w założonym budżecie, znaleźliśmy bardzo przyjemne miejsce. Z reguły alpejskie campingi są wtulone w zbocza gór i czasem sprawiają dość klaustrofobiczne wrażenie - ten położony jest na jakimś płaskowyżu - czuć przestrzeń, widać z oddali góry. Jest czysto, sympatycznie, chłopaki bawią się na ciekawie urządzonym placu zabaw, gdzie główną rolę pełni statek.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
hej :) już zdjęcia wczesniej widziałam, ale z opisem - boska całość!!! Niezmiennie podziwiamy i zazdrościmy!!!
OdpowiedzUsuńPonieważ rozważamy hiking w Aplach z dziećmi, prosimy o kilka fajnych typów co do tras i schronisk!
Magda - ale my ani nie chodziliśmy po górach, ani nie spaliśmy w schroniskach ;)
OdpowiedzUsuń